Stowarzyszenie Geodetów Polskich hucznie świętuje jubileusz swojego 100-lecia... "Setna rocznica założenia SGP" - ów "Rok Polskiej Geodezji" - reklamowana jest jako mająca połączyć całą społeczność geodetów polskich i uczcić wkład geodetów w odbudowę niepodległej Polski. Zdaje się jednak, że mimo szlachetnych idei stojących za tym jubileuszem, dla wielu jest on mocno kontrowersyjny i bardziej dzieli niż łączy... Dlaczego, i czy słusznie? No i, czy jest rada na ten typowo polski problem: zjednoczenie przez podział?
_________________________________
Zacznijmy od początku. W dniach 4-6 stycznia 1919 roku odbył się I Powszechny Zjazd Mierniczych Polskich. I to na tą datę powołuje się SGP jako na swoje początki... Faktem jednak jest, że sam zjazd nie był ani początkiem zrzeszania się polskich geodetów/mierniczych/geometrów ani też jakimś "kamieniem milowym" tego procesu. Albowiem pierwszym zrzeszeniem geodezyjnym jest Delegacji Mierniczej działającej przy Sekcji Technicznej Warszawskiego Oddziału Towarzystwa Popierania Rosyjskiego Przemysłu i Handlu z 1884, aczkolwiek faktycznie nie była to organizacja samorządna ani tym bardziej czysto polska. Za taką możnaby uznać dopiero powstały w 1916 Związek Geometrów. Nawet dzieje stowarzyszeń geodezyjnych po odzyskaniu niepodległości też nastręczają sporych kłopotów: podaje się zwykle, że pierwszą taką organizacją był powstały w 1925 Związek Mierniczych Polskich, jednak wspominany jest już znacznie wcześniej, i niekiedy jego początek łączony jest ze Związkiem Geometrów i zjazdem z 1919; brak zachowanych dokumentów źródłowych utrudnia ustalenie faktów. A gdy dodamy do tego przedwojenne rozdrobnienie organizacji geodezyjnych i kontrowersje wokół powojennych dziejów geodezji polskiej, to powstaje niezły kocioł!
_________________________________
Zacznijmy od początku. W dniach 4-6 stycznia 1919 roku odbył się I Powszechny Zjazd Mierniczych Polskich. I to na tą datę powołuje się SGP jako na swoje początki... Faktem jednak jest, że sam zjazd nie był ani początkiem zrzeszania się polskich geodetów/mierniczych/geometrów ani też jakimś "kamieniem milowym" tego procesu. Albowiem pierwszym zrzeszeniem geodezyjnym jest Delegacji Mierniczej działającej przy Sekcji Technicznej Warszawskiego Oddziału Towarzystwa Popierania Rosyjskiego Przemysłu i Handlu z 1884, aczkolwiek faktycznie nie była to organizacja samorządna ani tym bardziej czysto polska. Za taką możnaby uznać dopiero powstały w 1916 Związek Geometrów. Nawet dzieje stowarzyszeń geodezyjnych po odzyskaniu niepodległości też nastręczają sporych kłopotów: podaje się zwykle, że pierwszą taką organizacją był powstały w 1925 Związek Mierniczych Polskich, jednak wspominany jest już znacznie wcześniej, i niekiedy jego początek łączony jest ze Związkiem Geometrów i zjazdem z 1919; brak zachowanych dokumentów źródłowych utrudnia ustalenie faktów. A gdy dodamy do tego przedwojenne rozdrobnienie organizacji geodezyjnych i kontrowersje wokół powojennych dziejów geodezji polskiej, to powstaje niezły kocioł!

Fot. Delegaci I Powszechnego Zjazdu Mierniczych Polskich w Warszawie, 6 stycznia 1919.
A wracając do "100-lecia" SGP. Formalnie SGP zostało zawiązane dopiero w 1953 roku i - mimo tego co twierdzi obecnie - w swoim magazynie "Przegląd Geodezyjny" z 1955 przyznawało nawet, że powstało w 1945 i nie było kontynuatorem tradycji przedwojennej, gdy istniało wiele, lokalnych stowarzyszeń, dbających tylko o własne interesy, ale żadnego ogólnokrajowego, łączącego całe środowisko geodezyjne, którego spadkobiercą mogłoby być SGP (Nr 7 str. 213-216, mgr inż. Wacław Kłopociński, tytuł: „Dziesięciolecie Stowarzyszenia Geodetów Polskich”). Wielu geodetów ma też za złe SGP brak odcięcia się od PRL-owskiej przeszłości, czego symbolem jest wypominany z lubością przez jego krytyków, tytuł honorowego członka przyznany towarzyszowi Bierutowi...
Abstrachując od powyższych kwestii, osobiście macham na to ręką: fakty są jakie są, a dzieje się to, co się dzieje. I tyle...
Ja jedynie ubolewam, że w naszym polskim piekiełku (geodezyjnym) nie zdołano wypracować w kontekście 100-lecia Polski Niepodległej jakiegoś kompromisu - że wszyscy coś tracą, aby wszyscy coś zyskali. SGP skutecznie postawiło na swoje, celebrując z rozmachem - przy poklasku zaprzyjaźnionych kręgów rządowych - rocznicę wydarzenia o generalnie niepewnym znaczeniu dla historii geodezji polskiej. Mówienie przy tej okazji o wspólnocie i zjednoczeniu rozbija się głuchym echem... Ale żeby nie było, opozycja geodezyjna bynajmniej nie lepsza: przykładem, ostatnie wycofanie się PTG z Apelu45 w, generalnie, dziwnym stylu i z jeszcze dziwniejszych powodów.
Toteż nawet gdyby skupić się na tym co bezspornie winno łączyć - na 100-leciu ideii powszechnego stowarzyszenia geodezyjnego w Polsce Niepodległej - boję się, że i tak wiele z pośród organizacji geodezyjnych nie podpisałoby się pod takim jubileuszem obiema rękoma... Potencjał Roku Geodezji Polskiej może więc zostać zmarnowany i ograniczyć się do swoistej autoadoracji jednej organizacji - "wielkiej i szacownej", co SGP lubi podkreślać: czy to "tłumacząc się" (z czego? przed kim?), czy to w zawoalowany sposób deprecjonując głos "karłów reakcji"; nie wiadomo - przy wtórze "fochów" skłóconych między sobą organizacji opozycyjnych. I to mnie boli tym bardziej, że sam należę do "opozycyjnego" PTG.
Jaki jest morał powyższego tekstu? Wbrew pozorom nie staje stanowczo po żadnej ze stron tej barykady; ustosunkowuje się do poszczególnych kwestii zupełnie indywidualnie, bez emocji. Najlepszą konkluzją niech będzie tu właśnie charakter prowadzonej przeze mnie akcji HPK: nie jest to żadne formalne stowarzyszenie, organizacja; żaden biurokratyczny moloch, obrastający w tłuszcz, nobliwy kocur. To jedynie - a może właśnie AŻ - wspólny szyld dla wszystkich ludzi chcących zrobić coś niezwykłego dla pożytku geodezji. Bo jeśli komuś się chce, komuś zależy, to żadne obowiązki członkowskie nie są potrzebne by go do tego mobilizować. To krąg entuzjastów, idealistów, który wciąż się poszerza i powoli, cierpliwie buduje... zamiast pytać, kto burzy?
I z tą myślą was pozostawiam na początek Roku Polskiej Geodezji... Co z niego wyniknie? To już zależy od nas.
Toteż nawet gdyby skupić się na tym co bezspornie winno łączyć - na 100-leciu ideii powszechnego stowarzyszenia geodezyjnego w Polsce Niepodległej - boję się, że i tak wiele z pośród organizacji geodezyjnych nie podpisałoby się pod takim jubileuszem obiema rękoma... Potencjał Roku Geodezji Polskiej może więc zostać zmarnowany i ograniczyć się do swoistej autoadoracji jednej organizacji - "wielkiej i szacownej", co SGP lubi podkreślać: czy to "tłumacząc się" (z czego? przed kim?), czy to w zawoalowany sposób deprecjonując głos "karłów reakcji"; nie wiadomo - przy wtórze "fochów" skłóconych między sobą organizacji opozycyjnych. I to mnie boli tym bardziej, że sam należę do "opozycyjnego" PTG.
Jaki jest morał powyższego tekstu? Wbrew pozorom nie staje stanowczo po żadnej ze stron tej barykady; ustosunkowuje się do poszczególnych kwestii zupełnie indywidualnie, bez emocji. Najlepszą konkluzją niech będzie tu właśnie charakter prowadzonej przeze mnie akcji HPK: nie jest to żadne formalne stowarzyszenie, organizacja; żaden biurokratyczny moloch, obrastający w tłuszcz, nobliwy kocur. To jedynie - a może właśnie AŻ - wspólny szyld dla wszystkich ludzi chcących zrobić coś niezwykłego dla pożytku geodezji. Bo jeśli komuś się chce, komuś zależy, to żadne obowiązki członkowskie nie są potrzebne by go do tego mobilizować. To krąg entuzjastów, idealistów, który wciąż się poszerza i powoli, cierpliwie buduje... zamiast pytać, kto burzy?
I z tą myślą was pozostawiam na początek Roku Polskiej Geodezji... Co z niego wyniknie? To już zależy od nas.
Oby jednak coś dobrego; ku chwale i dla pożytku miernickiej nauki!
Komentarze (6)